niedziela, 1 stycznia 2012

mieć kota na punkcie ... kota!

Holandia słynie nie tylko z tulipanów, ale i z wielkiej ilości wszelakiej maści zwierzaków domowych. Każdy szanujący się  mieszkaniec Wiatrakowa ma co najmniej jednego czworonoga. Ci, co mają domki z ogródkiem, poszerzają zwierzyniec na tyle, na ile im przyzwoitość względem sąsiadów pozwala.
Nie doliczyłam się jeszcze, ale u sąsiada z prawej widziałam już co najmniej cztery koty, słyszę też pieska i jakieś papużysko, tudzież inne wdzięczne ptaszki. Koty z gatunku mensen- i plantenvriendelijk, jedna tylko kotka zanęciła się do naszego ogródka i do naszego domu. Tak sobie myślę, czy przypadkiem nie był to jej dom, zanim się poprzedni lokatorzy do service flat nie wyprowadzili. Kota mogli oddać sąsiadom, ale kot bestia nieświadoma i teraz domaga się swoich praw współmieszkańca. Głupio mi pytać. No i nie wiem, walczyć z sierściuchem, by sobie poszedł, czy przygarnąć pod swój dach. Kicia ładna, taka nawet z polska umaszczona:) A i my do szanujących się Wiatraków  bądź co bądź się zaliczamy.
Cóż, właściciele psów płacą podatki, muszą sprzątać kupy po pupilu i są odpowiedzialni za poczynania pieska. Właściciele kotów już nie! A wynika to stąd, że kot to nie własność (o patrz, jak się bestie w Wiatrakowie potrafiły wyemancypować!). Może ci więc kot wskoczyć, rozbić, podrapać, zeżreć i obsrać, a ty człowieku sąsiada do odpowiedzialności nie pociągaj, bo odpowiedzialny jest pan kot. No i gadaj tu człowieku... Zacznij myśleć po tubylczemu, nie tylko w tubylczym języku, ale i tubylczej mentalności. Oj, w bólu sie zholendrzam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz